Utwór „Marsz Żuawów”, w niezwykłej aranżacji Marcina Riege, wykonał na Koncercie Niepodległosci Trzeciego Maja Grzegorz Wilk. Wokaliście akompaniowali ormiański dudukista Tigran Aleksanyan, meksykański perkusjonista Thomas Celis Sanches, perkusista Grzegorz Poliszak, skrzypek Dawid Lubowicz, akordeonista Marcin Janiszewski, kwartet smyczkowy Obligato, basista Marcin Fidos, gitarzysta Artur Kubasik i oczywiście Marcin Riege na fortepianie. Zarówno aranżer, wykonawca jak i instrumentaliści z powodzeniem podjęli się trudnego zadania uwspółcześnienia XIX wiecznego marszu, tak by był on czytelny i atrakcyjny dla słuchacza w 21 stuleciu. Dzięki kunsztowi twórców powstała aranżacja niezwykła, która zachowując piękno oryginału, znakomicie podkreśla ekspresję i charakter niezwykłej formacji jaką w czasie Powstania Styczniowego byli „Żuawi Śmierci”. W utworze liczne są akcenty egzotyczn0-etniczne nawiązujące do afrykańskich korzeni jednostki „Żuawi Śmierci. Ten, znany również pod nazwą „Nie masz to wiary, jak w naszym znaku”, napisał w 1863 roku, polski, XIX wieczny poeta, powieściopisarz, tłumacz i librecista, Włodzimierz Wolski. Autor marszowej muzyki jest nieznany.
Tekst „Marsz Żuawów (1863)”
Nie masz to wiary, jak w naszym znaku.
Na bakier fezy, do góry wąsy —
Śmiech — i manierek brzęk na biwaku,
W marszu się idzie, jak gdyby w pląsy.
Lecz gdy bój zawrze, to nie na żarty.
Znak i karabin do ręki bierzem.
A Polak w boju kiedy uparty.
Stanie od razu starym żołnierzem.
Marsz, marsz, Żuawy,
Na bój, na krwawy.
Święty, a prawy —
Marsz Żuawy — marsz!
Pamięta Moskwa, co Żuaw znaczy,
Drżąc sołdat jego wspomina imię;
Sporo, bo nakłuł carskich siepaczy
Brat nasz, francuski Żuawek w Krymie.
Miechów. Sosnówkę. Chrobrz. Grochowiska.
Dzwoniąc też w zęby, wspomni zbój cara —
Krwią garstka doszła mężnych nazwiska.
Garstka się biła, jak stara wiara.
Marsz, marsz…
Kiedy rozsypiem się w tyraliery.
Zabawnie pełzać z bronią, jak krety;
Lecz lepszy ogień — gęsty a szczery,
I lepszy rozkaz: marsz na bagnety!
Bo to sam bagnet w ręku, aż rośnie.
Tak wzrasta zapał w dzielnym ataku.
Hura i hura! Huczy żałośnie
Górą krzyż biały na czarnym znaku!
W śniegu i błocie mokre noclegi,
Choć się zasypia przy sosen szumie.
W ogniu rzednieją dyablo szeregi.
Chociaż się zaraz szlusować umie.
A braciom ległym na polu chwały.
Mówimy: „Wkrótce nas zobaczycie”.
Pierw za jednego z was pluton cały
Zbójów, nam odda marne swe życie.
Marsz, marsz…
Po boju spoczniem na wsi, czy w mieście,
Cóż to za słodka dla nas podzięka,
Gdy spojrzy mile oko niewieście,
Twarz zapłoniona błyśnie z okienka!
Bo serce Polek, bo ich urodę
Żuaw czci z serca, jak żołnierz prawy,
I choćby za tę jedną nagrodę,
Winien być pierwszy wśród boju wrzawy.
Marsz, marsz…
Nie lubim spierać się o czcze kwestie,
Ale nam marne carskie dekrety,
Jakieś koncesje, jakieś amnestie,
Jedna odpowiedź: marsz na bagnety!
By ta odpowiedź była dobitną,
Wystosowana zdrowo a celnie,
Niech ją Żuawi najpierwsi wytną,
Bagnety nasze piszą czytelnie.
Marsz, marsz…
Słońce lśni jasno, albo zza chmury
Różne są losy nierównej wojny;
Żuaw ma zawsze uszy do góry.
Z bronią u boku zawsze spokojny,
Kiedyśmy mogli z dłońmi gołemi
Oprzeć się dzikiej hordzie żołnierzy,
To z bronią wyprzem ich z polskiej ziemi;
Nie do Żuawów — kto w to nie wierzy.
Marsz, marsz…