Fragment scenariusza
Autor scenariusza: Jacek „Wiejski” Górski
Światło na Olę
Ola Turkiewicz
12. Nasza klasa (1983) – 3’30”
Światło na Antoniego
Antoni Pawlicki
OPORNIK [Pauza]
Znaczki Solidarności niczym kwiaty wolności rozkwitły na ubraniach Polaków jeszcze w lecie 1980 roku. Bardzo szybko stały się podstawowym elementem wizerunku milionów Polaków.
Kiedy komunistyczna propaganda zaczęła obrzucać opozycję słowami „pełzająca kontrrewolucja”, „szczur politycznej reakcji” czy „element antysocjalistyczny”, znani z poczucia humoru Polacy, natychmiast udekorowali swoje ubrania przypinkami z tymi epitetami. Terror Stanu Wojennego szybko wyparł wszelkie symbole wolności z przestrzeni publicznej i tylko najodważniejsi, nosili jeszcze znaczki z okresu Karnawału.
Wtedy pojawił OPORNIK…
Przypięty do ubrań, zgodnie z nazwą, natychmiast stał się symbolem oporu. Komuniści nie radzili sobie z nim, no bo jak zakazać noszenia podzespołów elektronicznych. Na ulicy tępiony był przez Milicję, a w szkołach przez niektórych nauczycieli. Kiedy niepokornych uczniów ustawiano w szeregu na korytarzu, z ubrań zrywano wszystko co się dało: Oporniki, „Elementy Antysocjalistyczne”, „Pełzające Kontrrewolucje” i miniaturowe znaczki Solidarności. Obok nich z rozpędu rekwirowano także znaczki „Oddział Zamknięty”, „ACDC”, „Pink Floyd”… Tak na wszelki wypadek, bo z tymi młodymi nigdy nic niewiadomo! A gdy już oporniki trafiły na czarną listę, na swetrach pojawiły się kondensatory, scalaki i diody… W końcu i tak wszyscy wiedzieli, o co chodzi.
W społeczeństwie dokonał się trwały podział na MY i ONI.
Z NASZYM poczuciem humoru było IM równie trudno walczyć, jak z opornikami. Kawały i anegdoty często towarzyszyły rozmowom Polaków. Jak za okupacji humor pozwalał przetrwać trudny czas. Jedną z setek anegdot z tamtych lat była opowieść o starszej pani, zatrzymanej przez patrol ZOMO:
– Co obywatelka robi na ulicy po godzinie milicyjnej?
– Po czym!? – pyta starsza pani?
– Godzinie milicyjnej, mamy stan wojenny, obywatelka nie słyszała?
– STAN WOJENNY!!! NA SASKIEJ KEMPIE!?
Nic tak nie cieszyło jak wkręcanie komunistów. W 1984 roku kolaboranci i aktywiści PZPR otrzymali oficjalne zaproszenia na uroczysty kongres w Warszawie. Przyjechało kilkadziesiąt osób. Długo stali na mrozie w wyznaczonym miejscu zbiórki. Czekali na autobus, który nigdy nie przyjechał. Zaproszenia opatrzone pieczątką Komitetu Centralnego Partii wydrukowali i rozesłali ludzie z podziemia…
Jedną z form ośmieszania władzy był śmigus dyngus. Widok zmokłego niczym kura ZOMO-wca był wspaniałą rekompensatą za lata upokorzeń. Milicji oczywiście nie było do śmiechu,
a „młodociani chuligani” często byli zatrzymywani. Kiedy wraz z Pomarańczową Alternatywą na ulicę miast wytoczyli się młodzi ludzie przebrani za tekturowe czołgi, powaga władzy rozsypała się w pył.
Kpiny i drwin komuniści obawiali się tak samo, jak ludzkiej pogardy i nienawiści…
[PAUZA i zapowiedź utworu „Modlitwa o wschodzie słońca”]
Światło na Olę i Grześka (doświetlamy scenę)
Ola Turkiewicz i Grzegorz Wilk
13. Modlitwa o wschodzie słońca (1980)